niedziela, 8 maja 2016

Polacy potęgą na Wings for Life

Dwa lata temu na Wings for life patrzyłam z zaciekawieniem, w zeszłym roku tego startu nie brałam pod uwagę, ale gdy śledziłam bieg w telewizji i widziałam jak świetnie idzie naszym, to uznałam, że w 2016 nie może mnie tam zabraknąć.

Wings for life, to jedyny bieg w którym meta goni uczestników w specjalnym samochodzie pościgowym. Samochód rusza 30 minut od startu biegu z prędkością 15 km/h i co pół godziny przyspiesza o 1 km. Gdy nas dogoni zabawa się kończy.

Polska ultrasami stoi

 To co podkręca emocje, to fakt, że impreza odbywa się w tym samym czasie w 34 lokalizacjach na całym świecie, a jeszcze bardziej emocjonuje to, że Polacy są naprawdę potęgą. Dominika Stelmach wygrała w Australii, gdzie przebiegła 55,25 km. Także w Holandii wygrała Polka, Diana Golek, kończąc rywalizację na 38,91 km. No i Bartek Olszewski, znany jako Warszawski Biegacz, który do samego końca walczył w Kanadzie o mistrzostwo świata, ostatecznie uzyskał drugie miejsce na świecie z wynikiem 82,42 km
Wszyscy uczestnicy poznańskiej imprezy siedzieli do końca biegu na trybunach i śledzili zacięta walkę na telebimach. To zupełnie nowe przeżycie, kiedy nie śledzi się meczu piłkarskiego, siatkówki czy skoków narciarskich, a właśnie bieganie. Już od dawna mówię, że musimy stawiać na ultrasów, bo w nich nadzieja, że my kibice będziemy mieli z czego się cieszyć i z kogo być dumni.




 Okiem uczestniczki biegu

Start był punktualnie o 13.00 na poznańskiej Malcie. Fantastyczna, wesoła atmosfera. Muzyka, konkursy, rozgrzewka, masa ambasadorów, vipów, sportowców i Adam Małysz, który za chwilę miał zasiąść za kierownicą. Bieg ruszył i już od pierwszych metrów podbieg, a potem kolejny i kolejny, a to wszystko w pełnym słońcu. Do tego przeszarżowałam z prędkością lecąc przez 3 km po 5:20 . No i szybko się okazało, że to nie jest piknik biegowy, a ciężka robota. Mimo, że w miłej atmosferze i szczytnym celu. Jednak gdy opadałam z sił, to wystarczyło, że patrzyłam na biegaczy na wózkach, którzy dawali radę od początku do końca na 100 % albo, że widziałam że biegacze pomagają wózkowiczom i na zmianę pchają wózki i już wracała mi energia. To naprawdę było piękne przeżycie, takie szczerze wzruszające...obserwować jak niepełnosprawni i zdrowi biegacze współpracują. Nie patrząc na swój czas, chcąc pomóc drugiemu sportowcowi.


 Adam Małysz swoim samochodem pościgowym złapał mnie na 14.3 km...myślałam, że będzie 15 - 17 km...wyszło trochę mniej. Ale w przypadku tego biegu nie ma to znaczenia. Idea pomagania przez bieganie, kibicowanie, biegowa integracja. To wszystko sprawia, że czasami warto zaakceptować fakt, że dzisiaj na więcej nas nie stać i skupić się na innych, czasami ważniejszych rzeczach.

 
Slow bardzo na wesoło



z Danielem Karolkiewiczem


Sandra i Oswald z Wild for the Run z też wspierają Slow Sport






Ambasador biegu Kuba Przygoński


 Zwycięzca polskiej edycji Wings for life też jest slow


 W poznańskiej edycji imprezy najdłużej przed metą uciekał Tomasz Walerowicz, który został dogoniony przez Adama Małysza, kierującego Samochodem Pościgowym, na 71,12 kilometrze. Na mecie pytany był o to czy bieganie jest najważniejsza sprawą w jego życiu. I ku zdziwieniu wszystkich powiedział, że absolutnie nie. Na pierwszym miejscu jest rodzina, potem praca, a dopiero na trzecim hobby czyli bieganie. Uważa, ze do wszystkiego trzeba podchodzić z umiarem, zwłaszcza, że jest sportowcem amatorem. Nagroda w biegu jest możliwość bezpłatnego udziału w dowolnej edycji biegu na całym świecie. Na pytanie który kraj wybierze, powiedział, że pozwoli wybrać synkowi...i że prawdopodobnie maluch wybierze Japonię, bo lubi szybkie pociągi.
Nawet na poziomie mistrzowskim można być slow... 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz