środa, 31 sierpnia 2016

Jak zorganizować własny bieg?

Podobnie jak większości ludzi na świecie marzy się gdzieś, kiedyś w przyszłości własna knajpa, tak wśród biegaczy jednym z popularniejszych marzeń jest organizacja własnego biegu. Kasia Łapińska Małkiewicz postanowiła swoje marzenie zrealizować. 



 


Wyobraźcie sobie bieg na 5 km trailową trasą przez łąki, las i drogi lokalne. Po którym gospodynie częstują ciastem, robią kawę i herbatę, a wszyscy lokalni mieszkańcy kibicują. Bieg w który zaangażowani są sąsiedzi, rodziny, przyjaciele, Straż Pożarna, lokalni przedsiębiorcy, a nawet Ksiądz, który podczas ogłoszeń parafialnych informuje o wydarzeniu. Bieg w którym wszyscy dostają nagrody. Bieg, który ściąga kilkaset osób z całego województwa, a jest organizowany we wsi liczącej zaledwie 25 gospodarstw. 


 
Już 4 września odbędzie się  III Sąsiedzka Runda, który wspólnie z rodziną i sąsiadami organizuje w małej wsi koło Radzymina. 



Od pomysłu do realizacji I Sąsiedzkiej Rundy

Pomysł na bieg zrodził się w połowie września 2014 roku w luźnej rozmowie Przyjaciół uczestniczących w biegu Skaryszewska 9. Wtedy wydało nam się to bardzo mało realne. Jednak nakręceni pomysłem jeszcze tego samego wieczoru stworzyliśmy logo i nazwę naszego biegu. Te podstawy dały siłę i motywację do dalszego działania. Już następnego dnia mieliśmy pierwszego sponsora i zarazem nagrodę główną. Potraktowałam Imprezę nie tylko jako zawody sportowe, ale jako integrację sąsiedzką i możliwość poznania nowych przyjaciół
Przygotowania zaczęliśmy od ustalenia trasy biegu i daty, która by nie kolidowała z innymi biegami. Podzieliliśmy się na zadania i rozpisaliśmy ich harmonogram.
Na początku odzew ludzi nie był zbyt pozytywny, ale widząc nasz zapał do pracy nawet najgorsi oponenci w końcu zabrali się do treningu a także pomocy w organizacji
 Nie pomyśleliśmy wcześniej o technicznych aspektach imprezy, nie mieliśmy pojęcia o kosztach, obraliśmy sobie zbyt mało czasu na zorganizowanie wszystkiego. A mimo wszystko udało się!


Bieganie sposobem na integrację lokalnej społeczności

Impreza jest od początku do końca naszym pomysłem i każdy z naszych Sąsiadów i Przyjaciół czuje się jej ważną częścią. Starsi mieszkańcy, pamiętający dawne czasy, nie mogą wyjść z podziwu jak można zorganizować imprezę, na której wszystko będzie za darmo. Jak możliwe jest, że we wsi która liczy 25 gospodarstw może zgromadzić się kilkaset osób we wspólnej sprawie. Od najmłodszego do najstarszego, ramię w ramię pracujemy i cieszymy się później z osiągniętego efektu





Coraz ambitniejsze cele

Każda edycja biegu sprawiła nam radość, jednak apetyt rośnie w miarę jedzenia i cały czas podnosimy wyżej poprzeczkę.  Chcemy, żeby bieg był jak najbardziej atrakcyjny, żeby było coraz więcej uczestników, nie zatracając jednocześnie jej podstawowego celu czyli integracji i wspólnego spotkania.
Przy ilości tak wielu startujących stawiamy sobie pewne pytania: czy warto włączyć na tym etapie firmy, które dbają o oprawę techniczną biegu - mierzą czas, dokonują zapisów, przyjmują wpłaty na konto. Czy znajdować sponsorów strategicznych, którzy w zamian za większą pomoc będą uzurpować sobie prawa do zmian w całokształcie imprezy? Problem również spowodowałoby wydłużenie dystansu, naszym zdaniem finalnie zmniejszyłoby ilość uczestników, ponadto wymagało by wytyczenia trasy po większej ilości dróg - co również powoduje dodatkowe koszty planowania, a także kompletowanie dokumentacji i dialog z Policją oraz zarządcami dróg
W tej chwili pozostajemy wierni pierwotnej formie imprezy, ze wszystkimi jej smaczkami, zwiększamy ilość atrakcji oraz niespotykanych nagród od naszych Przyjaciół – Sponsorów

Niespodzianki na trasie?

Trasa będzie w formie pętli po drogach lokalnych, mniej asfaltu, więcej terenu i widoków cieszących oko. Są nowe nagrody - od lotu awionetką po zmianę opon w zaprzyjaźnionym warsztacie. No i nagroda główna weekend w 5* hotelu w Krakowie dla dwóch osób. Co do atrakcji to będzie ich niewspółmiernie wiele w stosunku do biegów komercyjnych. Od słodkiego poczęstunku, przez filmowanie dronem po kolorową watę cukrową dla najmłodszych. Przybądźcie a zobaczycie!!!



niedziela, 28 sierpnia 2016

Rodos na sportowo







Moja recepta na udane wakacje, to przede wszystkim aktywne wakacje. Oczywiście jestem jak najbardziej za plażowaniem, basenem i spacerami brzegiem morza, jednak po dwóch dniach leniuchowania czuję, że pora na działanie. Zatrzymaliśmy się w mieście Rodos, które ma przepiękną starówkę, ładny port, urocze knajpki mieszczące się w małych, krętych uliczkach, a do tego długi deptak wzdłuż wybrzeża. Spacerując lub biegając można dokładnie zwiedzić te miejsca, a przy okazji przekonać się gdzie bywają i jak żyją rodowici Grecy. Musicie się jednak nastawić na liczne podbiegi i totalny upał. Nie bez przyczyny Rodos jest nazywana wyspą słońca. Biegnąc lub idąc promenadą miniecie casino, plaże hotelowe, plaże z leżakami i parasolkami i za tym wszystkim będzie już szeroka, piękna plaża z turkusową wodą jak z filmu "Niebiańska plaża". Co prawda zamiast piasku małe kamyczki, ale woda Wam to wynagrodzi.







 Na obrzeżach miasta zaczynają się bazy kite i windsurfingu, można tu spotkać naprawdę dobre warunki, przystojnych surferów, piękne surferki i przyjacielski, wyluzowany klimat.
My jednak nie czekaliśmy na odpowiednie podmuchy wiatru i idealne fale, postanowiliśmy wyjechać poza miasto na rowerach.



Wypożyczenie na cały dzień dwóch rumaków nadgryzionych zębem czasu, to koszt ok 20 euro. Jeśli zarejestrujecie się wcześniej, to możecie skorzystać z systemu rowerów miejskich za 1 euro z adzień. Niestety trzeb wcześniej odebrać specjalną kartę, której nie mieliśmy. Ruszyliśmy do Faliraki ( to dystans ok 10 km). Początkowo trasa była bardzo przyjemna, a atmosfera wesoła i sielska. Rozmowy milkły wraz z coraz większymi podjazdami ( wyspa do płaskich nie należy, a najwyższy szczyt ma 1200 metrów). Faliraki, to typowa miejscowość turystyczna z hotelami, ładna plażą, masą klubów, knajp i obcokrajowców. Także po 20 minutach znaliśmy juz topografię miejscowości i ruszyliśmy dalej. Ambitnie na cel postawiliśmy sobie Lindos




( jakieś 75 km od Rodos). Szło nam świetnie, ale temperatura sięgnęła już ok 38 stopni, a podjazdy były coraz częstsze i bardziej strome. Trudy rekompensują niesamowite widoki, jednak bez odpowiedniego sprzętu jest ciężko. Po drodze zwiedziliśmy piękną, rzadko uczęszczaną i szeroką plażę Afandou przy której biegnie dosyć długa, płaska trasa. Spotkaliśmy tam wielu biegaczy na treningach.

Jadąc dalej na południe trzeba uważnie wypatrywać kierunkowskazu na Tsampika  , skręcamy w niepozorną ścieżkę, mijamy małe gospody wyglądające trochę jak ogródki działkowe, następnie naszym oczom ukazuje się wspaniały krajobraz. Jesteśmy na wzgórzu z którego biegnie w dół droga ułożona w serpentynę. A tam piękna plaża otoczona górami. Jeśli nastawiacie się na romantyczną intymność, to tu jej nie znajdziecie, ale jest naprawdę miło. Woda ma piękny, turkusowy kolor i długo jest płytko. Także polecam to miejsce na rodzinne wyjazdy

Do Lindos dojechaliśmy dopiero dzień później już samochodem, bo było to zdecydowanie za daleko. Tego dnia zrobiliśmy jakieś 70km na rowerach i 10 km maszerując




Jeśli nastawiacie się na jakieś dłuższe wybiegania, to weźcie pod uwagę, że 10 km pętelka, to w okolicach Rodos max gdy chcecie biegać po płaskim. Jeśli lubicie podbiegi, to będzie to dla Was raj na ziemi. Nie spotkaliśmy biegających Greków, może trenują wczesnymi rankami :). Na ścieżkach mijali nas turyści. Wszyscy byli bardzo pozytywnie nastawieni i oczywiście odpowiadali na pozdrowienia.




ok 25km od Rodos jest piękny Park Motyli. Przechadzając się mostkami i uliczkami zobaczycie całe stada motyli. Jest to na tyle blisko, ż emożna się wybrać na rowerach lub quadem




Wielkim plusem greckich wakacji jest kuchnia. Łatwo tu utrzymać zdrową i lekką dietę. Na plaży można kupić za grosze sałatki owocowe czy po prostu owoce na mobilnych straganach, sałatka grecka to absolutna podstawa, a na deser mrożone jogurty, które ( jeśli nie przesadzimy z dodatkami) też nie mają zbyt wielu kalorii. Chyba pierwszy raz nie będę się bała po urlopie stanąć na wadze ;)

No i na koniec zakupy. Lokalnym hitem są produkty spożywcze i kosmetyki wykonane z oliwek lub z oliwy. Można kupić dosłownie wszystko o smaku, zapachu i właściwościach greckich oliwek. Ten symbol znajdziemy też na pamiątkach od dywaników i serwetek przez koszulki po kubki i notesy. Natomiast ja znalazłam sieć świetnych, designerskich sklepików KORI z pomysłowo wykonanymi gadżetami. Takimi, których nie wrzucisz do szuflady po powrocie z wakacji


 
 

wtorek, 23 sierpnia 2016

Slow Sport Day !!!



foto: Łukasz Ciepliński


Pierwsza impreza Slow Sportu za nami. Slow Sport Day- Bieg Wilanowa w Lake Park Wilanów wyszedł zgodnie z planem czyli znakomicie :) Wśród atrakcji były biegi na 4 i 8 km, sztafeta 4x 2km, biegi dzieci oraz marsz Nordic Walking organizowane przez jednego z czołowych, polskich maratończyków Jakuba Nowaka, który nas zaprosił do współpracy. W strefie przygotowanej przez Slow Sport były trampoliny Fit and Jump, gry zręcznościowe od Woodbe, strefa piękna z możliwością stworzenia pięknej, fit fryzury od Weroniki Makarewicz z salonu fryzur Cho na Fryz !, trening taneczny Warszawskie studio tańca  i stanowisko GIRLS Dziewczyny Trenują! na którym można było kupić nowy magazyn i porozmawiać z twórczyniami tytułu.


Foto: Radosław Zasadziński






Foto: Radosław Zasadziński




Foto: Radosław Zasadziński


















foto: Łukasz Ciepliński


Już od wczesnego poranka do warszawskiej Kalifornii czyli Lake Park Wilanów zjeżdżały aktywne dziewczyny, żeby zmierzyć się z trasą biegową, ale także po to, żeby złapać pozytywne emocje i spalić kalorie na trampolinach i w tańcu. Po każdym treningu ( trampoliny cieszyły się tak olbrzymim powodzeniem, że zorganizowaliśmy aż 3 treningi!!!) były losowane nagrody od naszych partenrów: naturalne, pysznie pachnące i pięknie zaprojektowane kosmetyki od YOPE, nieziemsko wygodne, przyjemne w dotyku i wystrzałowo kolorowe leginsy Brasilfit oraz zaproszenia na zajęcia od Fit and Jump.

Kolorowe leginsy Brasilfit


Wygrany zestaw mydeł od YOPE smakuje tfu pachnie najlepiej!


Wygrać zestaw mydeł YOPE #najlepiej !

Leginsy Brasilfit wyskakane na Fit and Jump


Najbardziej obleganym miejscem w całym Lake Parku była strefa fryzur, gdzie Weronika Makarewicz od samego rana dzielnie plotła warkoczyki. Wszystkie młodsze i starsze dziewczyny były bardzo zadowolone.












Kulminacja emocji był start sztafety Slow Sport w skład której wchodziły: Anna Dakowska i Karolina Jaśkiewicz z Endorfinowy Team, trenerka Kamila Nowowiejska  i Karina Terzoni. Rywalizacja zespołowa dała nam takie turbo doładowanie, że skończyłyśmy na podium z pierwszym miejscem wśród kobiet.

Foto: Radosław Zasadziński


Za wsparcie dziękujemy marce Reebok, która sprawiła, że nie tylko czułyśmy się jak drużyna, ale też tak wyglądałyśmy. Dodatkowo miałyśmy komfort walki o wynik w wygodnych, biegowych ubraniach i butach.

Po wszystkich sportowych emocjach przyszła pora na relax na leżakach i kibicowanie naszej reprezentacji podczas Igrzysk Olimpijskich w Rio


Foto: Radosław Zasadziński

wtorek, 16 sierpnia 2016

YOPE. Fajne mydło dla fajnych ludzi!

Zaczęło się od mycia rąk...dosłownie i w przenośni - mówią twórcy marki Paweł Kosowicz i Karolina Kuklińska - Kosowicz. Od dawna marzyliśmy o tym, żeby stworzyć markę kosmetyków codziennego użytku, które będą niezwykłe. Nie chcieliśmy tworzyć kosmetyków luksusowych, dla wąskiego grona, które przez chwilę są modne, a potem przemijają. Zależało nam na tym, żeby uczestniczyć w codziennym życiu.
Jako, że takim podstawowym środkiem czystości, który ma każdy, którego każdy potrzebuje i z którego nie da się zrezygnować jest mydło, to zdecydowaliśmy, że właśnie od tej kosmetycznej bazy zaczniemy.





Filozofia naszej firmy jest efektem naszych pasji: kosmetyków, ekologii, natury i sztuki. Od początku było dla nas jasne, że do każdego naszego produktu chcemy podchodzić jak do dzieła sztuki. Za każdym naszym mydłem stoją emocje, historia, inspiracje i prawda. Wiedzieliśmy, że w tej branży musimy postawić wszystko na jedną kartę. Jest wiele firm, które tworzą ładne, eleganckie, zachowawcze produkty. My nie chcieliśmy zginąć w tym tłumie poprawności. Droga była jedna "Albo idziemy pod prąd, albo nie mamy szans".

Nad pierwszym mydłem pracowaliśmy ponad dwa lata. Tysiące zapachów, próbek testów. Opowiadaliśmy naszej Pani Technolog jaki efekt chcielibyśmy uzyskać, tworzyliśmy próbki i zapraszaliśmy do testów naszą rodzinę, przyjaciół i znajomych. Zapisywaliśmy przeróżne parametry. Od zapachu, przez konsystencję, pienienie, działanie na skórę, ogólne wrażenie... Chcieliśmy uzyskać najwyższą jakość przy zachowaniu naturalności składników i konkurencyjnej ceny.
Jaki chcieliśmy stworzyć produkt? Fajny! Na tę fajność miały się składać: nietuzinkowy, zaskakujący design, nieoczywiste zapachy i ekologia.

W chwili gdy nasi znajomi zaczęli przychodzić do naszego domu i prosić o więcej mydeł, bo je lubią, bo fajnie pachną, bo nie uczulają, bo ich dzieci nie chcą się myć niczym innym...stwierdziliśmy, że "mamy to".

Nasze zapachy budzą skrajne emocje. Od miłości do nienawiści. Dlatego założyliśmy, że za każdym razem wypuszczamy serie trzech zapachów. Tak, by każdy mógł znaleźć coś w swoim guście. Zdecydowaliśmy, że nie będziemy stosowali bezpiecznych rozwiązań, które mają szansę podobać się prawie wszystkim. Lubimy intrygować. Jednym z kontrowersyjnych zapachów jest goździk. Mocna i specyficzna woń. Sami ją uwielbiamy, dodajemy do wielu potraw i uznaliśmy, że będzie świetnie pasował do mydła kuchennego. Poza walorami zapachowymi wykorzystaliśmy jego naturalne właściwości bakteriobójcze oraz niwelujące ostre, uciążliwe zapachy jak czosnek, cebula czy ryby.




Chcemy, by YOPE było marką kosmetyczną za która stoją liczne produkty czystości, kosmetyczne i kuchenne. Dzisiaj w naszej ofercie znajdziecie mydła kosmetyczne, kuchenne, balsamy do rąk i środki czystości.



Znakiem rozpoznawczym są etykiety z zabawnymi, designerskimi zwierzakami i oczywiście zapachy... miód&bergamotka, bambus, zielona herbata, figa, wanilia&cynamon, francuska lawenda i wiele innych

Inspiracji szukamy podczas podróży. Zarówno odwiedzając perfumerie, mydlarnie, dokładnie analizując lokalne zapachy, smaki, kulturę i sztukę, jak i podczas kontemplowania przyrody. Na Bali zachwyciła nas trwa cytrynowa. Ten przepiękny zapach, natura, świeżość, atmosfera...chcieliśmy to wszystko przenieść do jednego z naszych zapachów.

Aktualnie pracujemy nad kolejną kolekcją zapachów. Premiery można się spodziewać w październiku.

środa, 10 sierpnia 2016

Kobiecość to siła i determinacja. Paulina Holtz opowiada o tym dlaczego nigdy nie udaje.

fot.Anna Powałowska

Jesteś aktorką, osobą publiczną. W dzisiejszych czasach nie byłoby niczym zaskakującym gdyby Twój wizerunek był nieco „podrasowany” przez sztab doradców, a profil na fecebooku prowadzony przez agencję. Jednak spotykając Ciebie podczas wywiadów, na różnych biegach, wydarzeniach sportowych, czytając Twój profil widzę, że aktywne macierzyństwo, sport, zdrowie, weganizm i oczywiście aktorstwo konsekwentnie się przenikają. Autentyczność, to słowo, które pasuje do Pauliny Holtz w 100 %. Nie myślałaś o tym, żeby stworzyć wizerunek na potrzeby mediów, również tych społecznościowych?

Kiedyś przyszłam na wywiad do jednej z audycji w Czwórce i padło pytanie czy ja naprawdę tyle ćwiczę czy jest, to tylko wizerunek medialny. Szczerze powiem, że osłupiałam, bo nawet do głowy mi nie przyszło, że można do tego stopnia prowadzić życie realne i zupełnie inne życie facebookowe. To było naprawdę zaskakujące. Obraz się dopełnił podczas wizyty w telewizji śniadaniowej. Tematem rozmowy było regularne uprawianie sportu. Przed wejściem na wizje towarzysząca mi koleżanka aktorka przyznała, że od 3 lat nie ćwiczyła. Przed kamerą bez zająknięcia opowiadała o codziennych treningach… Dla mnie facebook jest narzędziem do dzielenia się z innymi tym co robię, a nie tym co chciałabym robić albo wypadałoby robić. Za dużo dzieje się w moim życiu, żebym miała tworzyć fikcyjny wizerunek w mediach społecznościowych. Nie miałabym na to czasu, ani energii...

W dniu kiedy się spotykamy przyłączyłaś się do akcji internetowej w ramach której dziewczyny wrzucają do sieci swoje zdjęcia bez makijażu. Na Twoim profilu również możemy zobaczyć Twoją twarz bez make up’u. Nie miałaś z tym problemu?

No wiesz, ja się codziennie widzę w tym stanie (śmiech)... A tak zupełnie poważnie, jeśli ktoś ocenia wartość człowieka po tym jaką ma twarz, czy jest ładny czy brzydki, to chyba nie ma co się nawet wdawać w dyskusję. Ja mam w życiu nieco inne wartości. Nie mamy wpływu na to z jaką twarzą się rodzimy a o nas powinny świadczyć słowa i czyny, a nie to jak wyglądamy.

Często angażujesz się w projekty związane z kobietami, macierzyństwem, zdrowiem, aktywnym stylem życia. Z jednej strony jesteś pięknie umalowaną i ubraną aktorką, która mówi do nas ze sceny, a z drugiej strony twardzielką, która umazana błotem walczy w biegu ekstremalnym. Zastanawiam się czym dla Ciebie jest kobiecość?

 
Jest niezależnością, pewnością siebie, świadomością swoich wad i ale i zalet. Kobiety mają niesamowitą potrzebę rozwoju. Chcemy zmieniać siebie i ulepszać świat. I nie zawsze chodzi o wielkie sprawy, czasami drobne rzeczy, nasze życie rodzinne, zawodowe, społeczne…ale z takich małych rzeczy składa się wszechświat. Kobiecość, to siła i determinacja, poczucie własnej wartości ale i wrażliwość.

Zdobyłaś kolejne uprawnienia trenerskie. Tym razem jest to certyfikat dla trenerów skupiających się na „sporcie bezpiecznym dla kobiet”. Co to właściwie znaczy?

To jest bardzo złożony temat. We wrześniu rusza kampania społeczna „Co trzecia”, której jestem ambasadorką. „Co trzecia” to projekt zwracający uwagę na problem osłabionych mięśni dna miednicy, które często prowadzi do wysiłkowego nietrzymania moczu i wielu innych problemów. Co ważne, wbrew pozorom, nie jest to temat dotyczący tylko osób starszych. Z badań wynika, że z takimi kłopotami borykają się także młode i aktywne dziewczyny. Mięśnie dna miednicy wspomagają stabilizację dla całego korpusu. Ich prawidłowe napięcie jest ważne nie tylko ze względu na wspomniane dolegliwości. Przy osłabieniu tych mięśni pojawiają się między innymi bóle pleców, mniejsza satysfakcja z seksu. Organizatorzy kampanii mają na celu stworzenie siatki świadomych trenerów, którzy będą prowadzili treningi z dbałością o zdrowie kobiet. W ramach kampanii będą organizowane warsztaty w 8 miastach Polski, będzie można wysłuchać lekarzy, fizjoterapeutów, położnych oraz instruktorów. Dla wszystkich kobiet ważna jest informacja, że różni specjaliści mogą im przyjść z ewentualną pomocą. Idąc na zajęcia oznaczone znaczkiem PFS (Pelvic Floor Safe) możemy mieć pewność, że nie zrobimy sobie krzywdy a nauczymy się jak trenować także te mięśnie których nie widzimy. Problemem jest nie tylko ich zaciśnięcie, ale także prawidłowe, pełne rozluźnienie. Istnieją specjalne zestawy ćwiczeń, które trzeba powtarzać jak każdy inny trening, kilka razy w tygodniu, jeśli chcemy osiągnąć efekty.
Eksperci kampanii doradzą jak rozwiązać problem zdrowotny, ale także powiedzą o dyscyplinach sportu podnoszących ryzyko nietrzymania moczu. Do tej grupy należą crossfit, bieganie, skakanie na trampolinach… Nie jest powiedziane oczywiście, że teraz każda kobieta, która np. biega będzie miała ten problem. Jednak jeśli jest w tych 30 % zagrożonych nietrzymaniem moczu, to takie treningi będą to schorzenie pogłębiały. Celem organizatorów akcji jest pokazanie tego problemu od strony medycznej, sportowej i społecznej a tym samym przełamanie tabu. Bo to, że o czymś się nie mówi nie znaczy, że nie istnieje, prawda..?

Kiedy sport amatorski przestał Ci wystarczać i pomyślałaś, że pora przejść na drugą stronę barykady, zdobyć uprawnienia trenerskie? Robisz to dla podwyższenia kwalifikacji, zdobycia wiedzy czy z chęci przekazywania jej innym?

Spotkałam na swojej drodze ludzi, którzy we mnie uwierzyli i to dało mi siłę i motywację do dalszego rozwoju. Obserwuję ile treningi zmieniły w moim ciele, jak to świadome ćwiczenie daje mi szansę na to, żeby żyć zdrowo i w maksymalnej sprawności. Zawsze miałam taką chęć dzielenia się wiedzą, doświadczeniami, sprawdzonymi rozwiązaniami. Lubię motywować. Tak też jest ze sportem. Cieszy mnie, kiedy ktoś dostaje ode mnie zastrzyk energii i wiary we własne siły! Mnie nigdy nie wystarczało robienie jednej rzeczy, zawsze miałam wiele zainteresowań, pasji. Żal by mi było spędzić życie bez rozwijania różnych jego aspektów. Dzięki temu nigdy nie miałam takiego poczucia, że jeśli nie będę pracowała jako aktorka to świat się zawali. Takie podejście daje spokój, a jednocześnie jest wiatrem w żagle przy kolejnych wyzwaniach. 


Czy jest szansa, ze będę mogła wziąć udział w zajęciach, które poprowadzi Paulina Holtz?

Jest taki plan, że jesienią zacznę prowadzić zajęcia w warszawskiej Akademii Kettlebells Tygrys i Żuraw przy Placu Bankowym. Myślę cały czas o tym, żeby stworzyć własne miejsce. Szukam jakiegoś planu na realizację, na tym etapie projekt się krystalizuje w mojej głowie. Zdecydowanie byłoby to miejsce, które łączyłoby możliwość spotkania, rozmowy, zdobywania wiedzy z aktywnością fizyczną. Ale na razie muszę zadowolić się motywowaniem za pomocą książki, którą właśnie piszę a która ukaże się na wiosnę nakładem wydawnictwa Wielka Litera. 




fot. Anna Powałowska




fot. Anna Powałowska


Jogą zaraziłaś przyjaciółki i swoją mamę organizując sesje w salonie własnego mieszkania. A potem wydając książkę „Po pierwsze joga” dotarłaś do znacznie szerszego grona. Czy jeśli chodzi o trening z kettlebells również masz już swoje grono wychowanków?

Kettle to trudniejszy temat. Nie każdy lubi trening siłowy. Często słyszę „nie będę trenowała z kettlami, bo mam słabe ręce". Zawsze wtedy odpowiadam, że od siedzenia na kanapie na pewno się nie wzmocnią. Trening zaczynamy z małym obciążeniem lub wręcz zupełnie bez i stopniowo je zwiększamy. W każdym sporcie na początku jesteśmy słabi, ale w miarę zgłębiania tematu poprawiamy swoją sprawność i zwiększamy siłę. Liczę na to, że gdy zacznę prowadzić zajęcia, to uda mi się namówić więcej kobiet do tego sportu. Chociaż, co zabawne, w naszej Akademii kobiet nie brakuje, jest za to zdecydowany deficyt panów....hmmm, jak to możliwe? 



fot.Ania Powałowska


Czy przy Twojej olbrzymiej aktywności fizycznej i życiowej jest jeszcze miejsce na sportowe marzenia czy chwilowo czujesz się spełniona?


Biegi górskie ultra są w sferze moich marzeń. Właśnie byłam w Tatrach i bieganie po górach było niesamowity przeżyciem. Biegniesz i czujesz się trochę jak w grze komputerowej. Musisz cały czas uważać gdzie postawić nogę, zastanawiasz się jak rozłożyć siły, maksimum skupienia. Coś zupełnie innego niż bieganie po betonie. Chciałabym się kiedyś na poważnie zmierzyć z takim wyzwaniem.
Na drugim sportowym biegunie jest moje niezrealizowane marzenie o zajmowaniu się tańcem. Ale w trochę przewrotnej (żeby nie powiedzieć wywrotnej 😉 formie. Marzy mi się taniec na wrotkach. Jestem pewna, że przyjdzie czas i na taką zabawę!





Zdjęcia pochodzą z książki "Po pierwsze joga"  Pauliny Holtz i Eweliny Godlewskiej, którą można kupić na stronie Wydawnictwo Publicat