Miniony weekend spędziłam w pięknych okolicznościach przyrody.
Las, jezioro i duuuuużooo dobrego jedzenia. Jak do tego doliczyć aktywność fizyczną to
mamy weekend idealny.
Za namową dobrej koleżanki wybrałam się na Mazury do
ośrodka wczasowego GIM-Zakątek Mazurski. Na pierwszy rzut oka ośrodek
przypomina takie miejsca, jakie pamiętam z dziecięcych wakacji. Duży zalesiony
teren, dużo drewnianych domków, duża stołówka, dużo dzieci i dużo hałasu.
Przyznaje, że miałam małe wątpliwości, ale dobra rekomendacja, dobre recenzje i
przede wszystkim organizowany tam GIM Fitness Camp załatwiły sprawę. Spakowałam
walizkę, zabrałam męża oraz psa i wylądowałam na pierwszym w życiu fitnessowym
obozie.
|
GIM Fitess Camp 2016 |
Na miejsce docieramy lekko spóźnieni, wieczorem, idealnie na pyszną
kolację godną uczestników sportowego obozu. Do wyboru sałatki, warzywa i owoce
przyrządzone w sposób, którego nie powstydziłaby się Marta Dymek, autorka
słynnej „Jadłonomii”. Wiem, wiem zaczynam od jedzenia a nie od sportu, ale
jedzenie okazało się bardzo mocną stroną całego wyjazdu. Często organizatorzy
Fitness Campów zapominają, że dobre posiłki są tak samo ważne jak trening.
Co z tego, że wyciśniemy z siebie siódme poty jak na talerzu będzie czekać na
nas parówka, biały chleb, plaster żółtego sera i dwa smutne plastry pomidora???
Bez sensu… Na szczęście GIM zadbał o zdrowe i pełnowartościowe jedzenie.
Zresztą sami zobaczcie. Było pyyyyysznieeeee!
Mój pierwszy dzień sportowego weekendu zaczynam o 7.50.
Wkładam kolorową getrę, bluzę i z uśmiechem lecę na pierwsze zajęcia. Ku miłemu
zaskoczeniu na miejscu zbiórki spotykam dużą grupę ludzi w różnym wieku. Cieszy
widok osób, w wieku mojej mamy, którym chce się wstać rano i uprawiać sport.
Doceniam ich zapał i totalny brak kompleksów, żeby ramię w ramię ćwiczyć z
tymi, którzy są młodsi i mają więcej siły. Pierwsze zajęcia to Pilates. Proste
ćwiczenia, w czasie których człowiek się nie zmęczy i nie spoci ale od razu
wie, że droga do sukcesu jest daleka. Zajęcia były prowadzone bardzo płynnie i
profesjonalnie. Instruktorka Dorota bardzo dokładnie opisywała kolejne
ćwiczenia i ich wpływ na nasze ciało. Nie żałowałam ani trochę porannej pobudki
w dobrym towarzystwie. Taki trening daje moc na cały dzień.
|
GIM Fitness Camp 2016 |
Po dobrze rozpoczętym dniu w planach miałam kolejne sportowe
wyzwania. Trochę żałowałam, że w sobotnim programie nie było biegania. To
jednak pozwoliło na spróbowanie aktywności, którą do tej pory omijałam szerokim
łukiem, czyli Nordic Walking. To ulubiona dyscyplina mojej mamy, która z kijkami
w rękach jest w stanie przejść kawał drogi. Do tej pory wydawało mi się, że to
bez sensu dla mnie. Jak mogę biegać, to po co mam chodzić? Biegając przecież
zrobię więcej, mocniej i bardziej. Z braku innych możliwości uzbroiłam się w
kijki, namówiłam męża na trenieng, zabrałam psa i ruszyliśmy w drogę. Od pierwszej minuty
trenerka nordic walkingu zrobiła na mnie dobre wrażenie. Zdziwiona byłam
jak dowiedziałam się, że w planach mamy 9 km w tempie 6 min/km! Dziarsko ruszyłam
przed siebie, w końcu co to dla mnie. Szybko się okazało, że tempo jest solidne
a moja technika do kitu. Z odsieczą ruszyła instruktorka, pani Mariola, która w fachowy
sposób wytłumaczyła o co chodzi w tej aktywności. Poprawiła ustawienie kijków,
rąk i wytłumaczyła, które mięśnie pracują w czasie treningu. Na metę dotarłam
zmęczona ale zadowolona, że zrobiłam kawał dobrej roboty. Od tego treningu
nigdy więcej nie powiem, że Nordic Walking to sport tylko dla emerytów, bo Ci
byli szybsi ode mnie!
|
Ekipa Nordic Walking GIM Fitness Camp |
Dzień jeszcze się nie skończył. Część uczestników wybrała
się na trening funkcjonalny, na którym dostali solidny wycisk. Trener nie
przebierał w ćwiczeniach i lekko serwował przysiady, pompki i deski. Po
wyczerpującym treningu przyszedł czas na ukojenie. Kolejny trening miał ukoić
rany;) Stretching to idealne zakończenie ciężkiego treningu i całego dnia
aktywności sportowej. Potem już tylko zabawa czyli Zumba!
Drugi dzień Fitness Campu był kontynuacją dobrze
rozpoczętego weekendu. Poranna Yoga na słonecznym pomoście wprawiła wszystkich
w dobry nastrój na cały dzień. Brzuchomania przekonała niedowiarków do tego, że
ćwiczenia na tę część ciała nie muszą być nudne i warto wykonywać je kilka razy
w tygodniu.GIM Fitness Camp opuszczam naładowana dobrą energią na cały tydzień i z poczuciem nie zmarnowania wolnego czasu. Podobało mi się, że na obozie ćwiczyli wszyscy, bez ograniczeń wiekowych i dla nikogo nie było taryfy ulgowej. Organizatorom i wszystkim uczestnikom dziękuję za wspaniały Slow Sportowy czas i mam nadzieję, że widzimy się na kolejnej edycji :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz