środa, 10 sierpnia 2016

Kobiecość to siła i determinacja. Paulina Holtz opowiada o tym dlaczego nigdy nie udaje.

fot.Anna Powałowska

Jesteś aktorką, osobą publiczną. W dzisiejszych czasach nie byłoby niczym zaskakującym gdyby Twój wizerunek był nieco „podrasowany” przez sztab doradców, a profil na fecebooku prowadzony przez agencję. Jednak spotykając Ciebie podczas wywiadów, na różnych biegach, wydarzeniach sportowych, czytając Twój profil widzę, że aktywne macierzyństwo, sport, zdrowie, weganizm i oczywiście aktorstwo konsekwentnie się przenikają. Autentyczność, to słowo, które pasuje do Pauliny Holtz w 100 %. Nie myślałaś o tym, żeby stworzyć wizerunek na potrzeby mediów, również tych społecznościowych?

Kiedyś przyszłam na wywiad do jednej z audycji w Czwórce i padło pytanie czy ja naprawdę tyle ćwiczę czy jest, to tylko wizerunek medialny. Szczerze powiem, że osłupiałam, bo nawet do głowy mi nie przyszło, że można do tego stopnia prowadzić życie realne i zupełnie inne życie facebookowe. To było naprawdę zaskakujące. Obraz się dopełnił podczas wizyty w telewizji śniadaniowej. Tematem rozmowy było regularne uprawianie sportu. Przed wejściem na wizje towarzysząca mi koleżanka aktorka przyznała, że od 3 lat nie ćwiczyła. Przed kamerą bez zająknięcia opowiadała o codziennych treningach… Dla mnie facebook jest narzędziem do dzielenia się z innymi tym co robię, a nie tym co chciałabym robić albo wypadałoby robić. Za dużo dzieje się w moim życiu, żebym miała tworzyć fikcyjny wizerunek w mediach społecznościowych. Nie miałabym na to czasu, ani energii...

W dniu kiedy się spotykamy przyłączyłaś się do akcji internetowej w ramach której dziewczyny wrzucają do sieci swoje zdjęcia bez makijażu. Na Twoim profilu również możemy zobaczyć Twoją twarz bez make up’u. Nie miałaś z tym problemu?

No wiesz, ja się codziennie widzę w tym stanie (śmiech)... A tak zupełnie poważnie, jeśli ktoś ocenia wartość człowieka po tym jaką ma twarz, czy jest ładny czy brzydki, to chyba nie ma co się nawet wdawać w dyskusję. Ja mam w życiu nieco inne wartości. Nie mamy wpływu na to z jaką twarzą się rodzimy a o nas powinny świadczyć słowa i czyny, a nie to jak wyglądamy.

Często angażujesz się w projekty związane z kobietami, macierzyństwem, zdrowiem, aktywnym stylem życia. Z jednej strony jesteś pięknie umalowaną i ubraną aktorką, która mówi do nas ze sceny, a z drugiej strony twardzielką, która umazana błotem walczy w biegu ekstremalnym. Zastanawiam się czym dla Ciebie jest kobiecość?

 
Jest niezależnością, pewnością siebie, świadomością swoich wad i ale i zalet. Kobiety mają niesamowitą potrzebę rozwoju. Chcemy zmieniać siebie i ulepszać świat. I nie zawsze chodzi o wielkie sprawy, czasami drobne rzeczy, nasze życie rodzinne, zawodowe, społeczne…ale z takich małych rzeczy składa się wszechświat. Kobiecość, to siła i determinacja, poczucie własnej wartości ale i wrażliwość.

Zdobyłaś kolejne uprawnienia trenerskie. Tym razem jest to certyfikat dla trenerów skupiających się na „sporcie bezpiecznym dla kobiet”. Co to właściwie znaczy?

To jest bardzo złożony temat. We wrześniu rusza kampania społeczna „Co trzecia”, której jestem ambasadorką. „Co trzecia” to projekt zwracający uwagę na problem osłabionych mięśni dna miednicy, które często prowadzi do wysiłkowego nietrzymania moczu i wielu innych problemów. Co ważne, wbrew pozorom, nie jest to temat dotyczący tylko osób starszych. Z badań wynika, że z takimi kłopotami borykają się także młode i aktywne dziewczyny. Mięśnie dna miednicy wspomagają stabilizację dla całego korpusu. Ich prawidłowe napięcie jest ważne nie tylko ze względu na wspomniane dolegliwości. Przy osłabieniu tych mięśni pojawiają się między innymi bóle pleców, mniejsza satysfakcja z seksu. Organizatorzy kampanii mają na celu stworzenie siatki świadomych trenerów, którzy będą prowadzili treningi z dbałością o zdrowie kobiet. W ramach kampanii będą organizowane warsztaty w 8 miastach Polski, będzie można wysłuchać lekarzy, fizjoterapeutów, położnych oraz instruktorów. Dla wszystkich kobiet ważna jest informacja, że różni specjaliści mogą im przyjść z ewentualną pomocą. Idąc na zajęcia oznaczone znaczkiem PFS (Pelvic Floor Safe) możemy mieć pewność, że nie zrobimy sobie krzywdy a nauczymy się jak trenować także te mięśnie których nie widzimy. Problemem jest nie tylko ich zaciśnięcie, ale także prawidłowe, pełne rozluźnienie. Istnieją specjalne zestawy ćwiczeń, które trzeba powtarzać jak każdy inny trening, kilka razy w tygodniu, jeśli chcemy osiągnąć efekty.
Eksperci kampanii doradzą jak rozwiązać problem zdrowotny, ale także powiedzą o dyscyplinach sportu podnoszących ryzyko nietrzymania moczu. Do tej grupy należą crossfit, bieganie, skakanie na trampolinach… Nie jest powiedziane oczywiście, że teraz każda kobieta, która np. biega będzie miała ten problem. Jednak jeśli jest w tych 30 % zagrożonych nietrzymaniem moczu, to takie treningi będą to schorzenie pogłębiały. Celem organizatorów akcji jest pokazanie tego problemu od strony medycznej, sportowej i społecznej a tym samym przełamanie tabu. Bo to, że o czymś się nie mówi nie znaczy, że nie istnieje, prawda..?

Kiedy sport amatorski przestał Ci wystarczać i pomyślałaś, że pora przejść na drugą stronę barykady, zdobyć uprawnienia trenerskie? Robisz to dla podwyższenia kwalifikacji, zdobycia wiedzy czy z chęci przekazywania jej innym?

Spotkałam na swojej drodze ludzi, którzy we mnie uwierzyli i to dało mi siłę i motywację do dalszego rozwoju. Obserwuję ile treningi zmieniły w moim ciele, jak to świadome ćwiczenie daje mi szansę na to, żeby żyć zdrowo i w maksymalnej sprawności. Zawsze miałam taką chęć dzielenia się wiedzą, doświadczeniami, sprawdzonymi rozwiązaniami. Lubię motywować. Tak też jest ze sportem. Cieszy mnie, kiedy ktoś dostaje ode mnie zastrzyk energii i wiary we własne siły! Mnie nigdy nie wystarczało robienie jednej rzeczy, zawsze miałam wiele zainteresowań, pasji. Żal by mi było spędzić życie bez rozwijania różnych jego aspektów. Dzięki temu nigdy nie miałam takiego poczucia, że jeśli nie będę pracowała jako aktorka to świat się zawali. Takie podejście daje spokój, a jednocześnie jest wiatrem w żagle przy kolejnych wyzwaniach. 


Czy jest szansa, ze będę mogła wziąć udział w zajęciach, które poprowadzi Paulina Holtz?

Jest taki plan, że jesienią zacznę prowadzić zajęcia w warszawskiej Akademii Kettlebells Tygrys i Żuraw przy Placu Bankowym. Myślę cały czas o tym, żeby stworzyć własne miejsce. Szukam jakiegoś planu na realizację, na tym etapie projekt się krystalizuje w mojej głowie. Zdecydowanie byłoby to miejsce, które łączyłoby możliwość spotkania, rozmowy, zdobywania wiedzy z aktywnością fizyczną. Ale na razie muszę zadowolić się motywowaniem za pomocą książki, którą właśnie piszę a która ukaże się na wiosnę nakładem wydawnictwa Wielka Litera. 




fot. Anna Powałowska




fot. Anna Powałowska


Jogą zaraziłaś przyjaciółki i swoją mamę organizując sesje w salonie własnego mieszkania. A potem wydając książkę „Po pierwsze joga” dotarłaś do znacznie szerszego grona. Czy jeśli chodzi o trening z kettlebells również masz już swoje grono wychowanków?

Kettle to trudniejszy temat. Nie każdy lubi trening siłowy. Często słyszę „nie będę trenowała z kettlami, bo mam słabe ręce". Zawsze wtedy odpowiadam, że od siedzenia na kanapie na pewno się nie wzmocnią. Trening zaczynamy z małym obciążeniem lub wręcz zupełnie bez i stopniowo je zwiększamy. W każdym sporcie na początku jesteśmy słabi, ale w miarę zgłębiania tematu poprawiamy swoją sprawność i zwiększamy siłę. Liczę na to, że gdy zacznę prowadzić zajęcia, to uda mi się namówić więcej kobiet do tego sportu. Chociaż, co zabawne, w naszej Akademii kobiet nie brakuje, jest za to zdecydowany deficyt panów....hmmm, jak to możliwe? 



fot.Ania Powałowska


Czy przy Twojej olbrzymiej aktywności fizycznej i życiowej jest jeszcze miejsce na sportowe marzenia czy chwilowo czujesz się spełniona?


Biegi górskie ultra są w sferze moich marzeń. Właśnie byłam w Tatrach i bieganie po górach było niesamowity przeżyciem. Biegniesz i czujesz się trochę jak w grze komputerowej. Musisz cały czas uważać gdzie postawić nogę, zastanawiasz się jak rozłożyć siły, maksimum skupienia. Coś zupełnie innego niż bieganie po betonie. Chciałabym się kiedyś na poważnie zmierzyć z takim wyzwaniem.
Na drugim sportowym biegunie jest moje niezrealizowane marzenie o zajmowaniu się tańcem. Ale w trochę przewrotnej (żeby nie powiedzieć wywrotnej 😉 formie. Marzy mi się taniec na wrotkach. Jestem pewna, że przyjdzie czas i na taką zabawę!





Zdjęcia pochodzą z książki "Po pierwsze joga"  Pauliny Holtz i Eweliny Godlewskiej, którą można kupić na stronie Wydawnictwo Publicat

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz